Napisane przez 11:21 am Ciekawostki

Jeden dzień w Funzeum, czyli jak przestałem się bać nudy z dzieckiem

Jest coś magicznego w momencie, gdy dziecko pierwszy raz krzyczy: „Mamo, patrz!”, a Ty naprawdę patrzysz – nie jednym okiem, zerkając na telefon, ale całym sobą. Takich momentów nie da się zaplanować… chyba że wybierzesz się do Funzeum. Tak, tego „kolorowego czegoś” w Gliwicach, co wygląda jakby Instagram i nauka poszli razem na spacer. I przyznam się: jechałem tam z pewnym dystansem. No bo ile razy można się dać nabrać na „rozrywkę dla całej rodziny”? Zwykle kończy się to zgrzytaniem zębów – moim – i karmieniem gołębi pod centrum handlowym. Tymczasem Funzeum zaskoczyło mnie… no cóż, aha. wow!

Kolor ma sens. I to jaki!

Zaczęło się od Strefy Koloru, w której biały kolor wcale nie jest biały, a dzieci tańczą w tęczy jakby to było najnormalniejsze na świecie. Zobaczyłem, jak mój syn – zazwyczaj oporny na szkolne odkrycia – z wypiekami na twarzy tłumaczył, czym jest pryzmat. A ja, choć nie przerywałem, miałem w głowie jedną myśl: czy ja właśnie uczę się fizyki od siedmiolatka?

Światło, które świeci w głowie

Potem było światło – dosłownie i w przenośni. Strefa, gdzie ciemność mówi więcej niż tysiąc słów, a fluorescencyjne kolory tańczą na ścianach jak wspomnienia z dzieciństwa. Wchodzisz w świat luster, odbić, złudzeń i nagle łapiesz się na tym, że przestajesz myśleć o czasie. Jesteś tu i teraz. I to jest chyba największy luksus współczesnego rodzica.

Zobacz również  Szkolenie BHP online – nowoczesne podejście do bezpieczeństwa w pracy

Zabawa, która się nie nudzi (ani dzieciom, ani dorosłym)

Oczywiście, dzieciaki oszalały na punkcie Funbiryntu, wielkiego placu zabaw w środku wystawy. Jest tu wszystko: podwieszane siatki, pianino wielkości dywanu, kulki, w których można się zanurzyć po uszy, a nawet strefa dla maluchów, gdzie dwulatek ma swój własny kawałek świata.

Dorośli? Nie jesteśmy pomijani. Właściwie, jeśli pozwolimy sobie na odrobinę luzu, możemy odkryć, że świetnie bawimy się równie dobrze.

A na koniec… zostajesz artystą

Gdy myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy, trafiliśmy do FunArt. Miejsce, gdzie każdy może usiąść i stworzyć coś własnego – pomalować koszulkę, zrobić naszyjnik, ozdobić torbę. Dzieci są tam artystami. Dorośli też, choć niektórzy potrzebują chwili, żeby to sobie przypomnieć.

I wiesz co? Siedzenie przy stole z moim dzieckiem, oboje brudni od farby, skupieni, milczący, a jednocześnie w absolutnej harmonii – to był mój ulubiony moment dnia.

Funzeum: miejsce, które przestawia myślenie

Na koniec dnia byłem zmęczony. Ale nie tak, jak po kolejce w zoo czy staniu w parku rozrywki. Byłem zmęczony radośnie, kreatywnie. Z pełną galerią zdjęć w telefonie i czymś znacznie ważniejszym – poczuciem, że spędziłem czas, który ma znaczenie.

Zobacz również  Pasja pisania bloga - jak przekształcić hobby w dochodowe źródło zarobku ?

Funzeum to nie jest „kolejne miejsce dla dzieci”. To nowoczesne muzeum emocji, gdzie nauka nie udaje zabawy, a zabawa nie rezygnuje z sensu. I co najważniejsze – dzieci naprawdę tam chcą wracać.

Jeśli więc boisz się nudy. Jeśli szukasz sposobu, by na nowo połączyć się z dzieckiem. Jeśli w Twoim słowniku „czas wolny” brzmi jak oksymoron – zrób sobie przysługę i pojedź do Gliwic.

Zaufaj mi. Będziesz miał swoje własne aha. wow!.

Visited 61 times, 1 visit(s) today

Dodane przez Mikołaj Czarnecki

Doświadczony dziennikarz portalu Nowiny Zabrzańskie. Specjalizuje się w tematyce lokalnej Zabrza i regionu Górnego Śląska. Pasjonat spraw społecznych, kulturalnych i historycznych miasta.

Zamknij